Gorąca
woda spływająca po moim nagim ciele, odstresowała mnie, równocześnie
obmywając z brudu i potu. Nic dziwnego kiedy Harry podłożył mi nogę i
upadłem w błoto. Jeszcze tego nie wie, ale planuję zemstę, a jej
słodkość będzie nie do opisania.
Chwyciłem do ręki gąbkę i obmywałem nią sobie ręce, szorując mocno i starannie. Głośne walenie w drzwi dobiegło do moich uszu.
- Malik!!! Otwieraj ! - zapiszczał mój partner.
Zignorowałem
go i kontynuowałem dalej to co robię. Śpiewałem pod nosem, polewając
sobie głowę szamponem, którym po chwili myłem włosy. Kolejne walenie. Co
za typ...
- Otwieraj do
cholery ! Malik ty chuju ! Nie wytrzymam już ! Wyłaź !- jego głos stawał się
coraz bardziej dziewczęcy, jednak nie zamierzałem go wpuszczać.
Nie moja wina, że dostaliśmy apartament z dwoma pokojami, a tylko jedną jedyną łazienką.
- Wyważę te drzwi ! Kurwa, Malik !!! Błagam !
Nie moja wina, że dostaliśmy apartament z dwoma pokojami, a tylko jedną jedyną łazienką.
- Wyważę te drzwi ! Kurwa, Malik !!! Błagam !
Zaśmiałem się
gardłowo i spłukałem głowę pod strumieniem wody. Głośne krzyki mojego
partntera umilkły. To było dziwne. Sięgnąłem ręką po ręcznik i
przepasałem się nim. Zakręciłem prysznic i wyszedłem z brodzika.
Stanąwszy przed lustrem chwyciłem za kolejny ręcznik i przetarłem nim sobie włosy.
- Gdzie moja suszarka ?! - warknąłem pod nosem.
Przeczłapałem
kilka kroków po zimnej posadce w łazience i wyszedłem z niej. Rozejrzałem
się wokoło i to co zobaczyłem absolutnie mnie zdumiło. Co do jasnej
cholery?!
- Hazz ! Co ty do cholery wyprawiasz ?! - wrzasnąłem spoglądając w kąt pokoju.
Harry stał w lekkim rozkroku tyłem do mnie. Sikał. Sikał do doniczki z palmą.
- Nie otworzyłeś
mi drzwi, więc co miałem zrobić? -zasunął rozporek i odwrócił się w moją
stronę z wielkim uśmiechem na ustach - Nie mogłem sikać z balkonu,
ponieważ nie chciałem, aby tamte przecudowne panie w bikini, no
wiesz...te koło basenu - wyszczerzył się, a ja od razu przypomniałem
sobie, jak flirtował z nimi - nie chciałem, żeby zmokły. To byłoby nie na
miejscu, nie uważasz?
-A to niby jest? - wskazałem ręką na olbrzymią, ceglaną donicę.
Westchnął
i poruszył bezradnie ramionami. Przejechałem dłonią po twarzy. Wyjąłem z
walizki szczotkę do włosów, suszarkę, żel oraz parę innych drobiazgów.
-Chcesz do łazienki? - spytałem, szczerząc się.
Rzucił
we mnie butem, ale nie trafił we mnie kiedy się schyliłem. Zamknąłem za
sobą drzwi. Ogoliłem się, uczesałem i ubrałem. Gdy stwierdziłem, że
jestem gotowy poprawiłem kołnierz swojej czarnej marynarki i wyszedłem z
pomieszczenia.
Zielonooki zakładał właśnie na nogi swoje trampki, sznurując je niedbale.
- Ehh, nie potrafisz wiązać? - spojrzałem na niego z góry.
- Nie potrzebuję być taki perfekcyjny jak Pan, Panie Malik - zadrwił i stanął na równe nogi.
Sięgnął
po czapkę i założył ją na głowę. Po chwili beżowy płaszcz i szalik w
paski również znalazły się na jego ciele, idealnie się dopasowując.
Musiałem przyznać, że nawet bez większego wysiłku wyglądał dobrze. Wyjął
ze specjalnie zabezpieczonej walizki pistolet i zabezpieczył go. Po
chwili umieścił go w kaburze.
- Idziemy? - spytał, a ja skinąłem głową i wyszliśmy z apartamentu, uprzednio go zamykając.
Winda wydała charakterystyczny dla siebie dźwięk, kiedy znaleźliśmy się
na przed ostatnim piętrze biura policji. Harry odwrócił się do mnie z
wielkim uśmiechem na ustach, którym mnie zaraził. Wyszliśmy z windy,
mijając paru policjantów i księgową.
Stanęliśmy przy recepcji i postawiliśmy pudła ze swoimi rzeczami na ogromnym marmurowym blacie.
Przepiękna
blondynka, o falowanych włosach do ramion i dużych, niebieskich oczach,
podkreślonych czarną kredką i fioletowym cieniem do powiek, uśmiechnęła
się do nas swym perlistym uśmiechem. Moje usta momentalnie utworzyły
literkę 'o'. Nie mogłem ukryć tego, jakie wrażenie na mnie zrobiła.
Harry złapał mnie za podbródek i uniósł go ku górze, zamykając moje usta. Zmarszczyłem brwi i posłałem mu groźne spojrzenie.
- Hej - wychrypiał - Jestem Harry, a ty?
Mężczyzna
oparł się o blat, jedną dłonią trzymając dłoń kobiety i całując ją. Co
on odpierdala?! Przecież widzi, że mi się podoba!
- Wow - jęknęła i po chwili chrząknęła cicho - Jestem Perrie.
- To jest, Zayn - skinął na mnie.
Spojrzała na mnie, a jej oczarowany wzrok zniknął. Jęknąłem głośno i
spuściłem wzrok na moje buty, które w tej chwili były najbardziej
interesującą rzeczą na świecie.
- Dzień dobry - jęknąłem i podniosłem lekko dłoń ku górze. Cholera. Po co to?
Szybko opuściłem rękę, dając sobie mentalnego prawego sierpowego. Harry zaśmiał się ochryple i spojrzał na blondynkę.
- Styles i Malik, mieliśmy zgłosić się po klucze do gabinetu.
Kobieta
wpatrywała się na niego z błyszczącymi oczami, których źrenice
poszerzyły się do granic możliwości, sprawiając, że jej chabrowe oczy
zmieniły się w granatowe.
-Oh...tak, tak - wyjęła z jednej z szuflad pęk kluczy i odczepiła od niego dwa.
Podała
je Harremu wpatrując się mu głęboko w oczy. Na jego twarzy zagościły
dwa dołeczki, które dodawały mu jeszcze większego uroku. Chwilę potem
puścił jej dłoń i spojrzał na mnie ukradkiem.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - chwycił po raz kolejny jej dłoń i ucałował ją. DRAŃ.- Miłego dnia.
Nie
czekając na jej odpowiedź odwrócił się na pięcie i skierował korytarzem
naprzód. Spojrzałem po raz ostatni na dziewczynę i wymruczałem ciche
'pa' i pognałem za Styles'em.
- Co to miało być?! - warknąłem i pchnąłem go w ramię.
- Ej! Nie wiesz jak się załatwia pewnie sprawy? - jak widać bardzo go to bawiło.
- Stary, przecież widziałeś, jak na nią patrzę... - burknąłem spuszczając wzrok.
- A ty nie zauważyłeś pierścionka zaręczynowego na jej palcu? - zaśmiał się.
- Co? - spojrzałem na niego zaskoczony.
- To co słyszysz.
- To jak...
- Umiem oczarować kobiety, nie zauważyłeś?
Prawda. Skurwysyn miał do tego dryg jak nikt inny. Pies na kobitki...
- Jesteśmy.
Stanęliśmy
przed dużymi drzwiami z ciemnego dębu. Zielonooki przekręcił klucz w
drzwiach i pchnął je delikatnie. Ukazał nam się średniej wielkości
gabinet z widokiem na miasto. Harry od razu popędził do biurka przy
oknie i wrzucił na niego pudło.
- Moje! Moje, Malik! Rozumiesz? - wrzasnął podniecony.
- Ok i tak nie lubię przy oknie...
Zamknąłem za sobą drzwi i zająłem miejsce na skórzanym fotelu. Czułem
się zupełnie jak mój szef. Spojrzałem na Hazzę, który rozkładał właśnie
nogi na blacie biurka.
- Uwielbiam ten gabinet! - zaśmiał się głośno i odwrócił w stronę 'pięknych' widoków.
Czemu
nie mogą budować mniejszych budynków? Takie z dziesięcioma piętrami im
nie starczą? Rozpakowałem się i poukładałem wszystko idealnie na biurku.
Drzwi roztworzyły się i ujrzałem w nich łysiejącego mężczyznę z piwnym
brzuchem, na którym opinała się biała koszula i szelki. Harry zbyt
szybko ściągnął nogi z biurka, przez co prawie się wyrąbał. Zaśmiałem
się pod nosem, ale zaraz spoważniałem widząc jego minę.
- A wy co? Głośniej się nie da?! – podniósł głos mężczyzna, mierząc nas wzrokiem.
- Yyy… Ja… ja – Harry zaczął się jąkać. Wow a to nowość. Normalnie nie brakuje mu języka w gębie.
- Przepraszam za kolegę – wtrąciłem się, ratując towarzysza.
-
Nie wiem jak u was w Anglii, ale tutaj jest poważny posterunek. Nie
chciałem, żeby jakieś dzieciaki tutaj przyjeżdżały, no ale trudno. Muszę
jakoś to przeżyć. Ale pamiętajcie – jedna wpadka i możecie kupować
bilet do swojego zadupia – powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy,
przez co moje dłonie zacisnęły się w pięść.
- Może pan być o
to spokojny, panie Tieri – nawiązałem z tym kutasem kontakt wzrokowy,
próbując równocześnie być bardzo miły i opanowany.
- Do rzeczy. Tutaj macie wszystkie dokumenty odnośnie znanej grupy
przestępczej. Zajmuje się ona handlem narkotykami, żywym towarem… Ale to
pewnie wiecie.. Jednak musicie wiedzieć, że są oni bardzo
niebezpieczni. Zabili 30 osób. Wiemy, że często są spotykani w
dzielnicach takich jak: Tor Bella Monaca, Primavalle, Casilino. Musicie
działać szybko i sprytnie. Macie ludzi i samochody do dyspozycji.
Codziennie proszę o raport z postępów.
- Jasne nie ma sprawy – wziąłem akta i papiery w dłonie.
-
A i tutaj są kluczyki do waszego auta. Po Nowym Roku zaczynacie ! –
warknął od niechcenia i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
- Ale z niego kutas – skwitował Styles.
- Mi to mówisz? – przewróciłem oczami.
~~~~~~~~~~~~
Cześć wam... Według nas ten rozdział jest średni... Ale możemy zapewnić, że w następnym będzie się duuuużo działo :)
Prosimy was o KOMENTARZE i POLECANIE innym naszego fanfiction...
See ya !
A & E
fajny rozdział. czekam na next'a
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta ,pisz dalej!!!:*
OdpowiedzUsuńCiekawe :D Czekam na następny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńPragnę Cię poinformować, że ten blog został nominowany do Liebster Award <3
OdpowiedzUsuńSzczegóły znajdziesz tutaj : http://alive-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html
Rozdział jest cudowny <3 Do następnego :*
Button zamieszczony jest w zakładce "Katalogi" :)
OdpowiedzUsuńBosko! Kocham! Chcę dalej!
OdpowiedzUsuń